Kliknij tutaj --> 🐱 joanna wrześniewska sieger mąż

Na "Wydarzenia wieczorne" do Polsat News i Wydarzeń 24 zaprasza Joanna Wrześniewska-Sieger. #WydarzeniaWieczorne #PolsatNews #Wydarzenia24 @joannasieger 21 Mar 2023 20:53:06 Komunikatywistyczna analiza genologiczna w praktyce na przykładzie badania telewizyjnych serwisów informacyjnych W „Debacie dnia” zastąpi ją Joanna Wrześniewska-Sieger Wirtualne media • četvrtak, 21. srpnja 2022. 14:39 Dziennikarka Polsat News Agnieszka Gozdyra poinformowała, że trafiła do szpitala i do pracy wróci najwcześniej w poniedziałek. Razem z Joanną Wrześniewską-Sieger najważniejsze polityczne wydarzenia skomentują: Rafał Ziemkiewicz (Do Rzeczy), Piotr Szumlewicz (Lewica.PL), Robert Joanna Wrześniewska was born in 1947, in birth place, to Jerzy Wrześniewski. Jerzy was born in 1922, in Iłża. Joanna had 4 siblings. Joanna passed away. Rencontrer Les Parents De Son Copain. W poniedziałek, 9 kwietnia br. o godz. 19:15, zaraz po „Wydarzeniach 18:50” (dodajmy, iż różne wydania „Wydarzeń” mogą oglądać widzowie kanałów Polsat, Polsat 1, Polsat 2, Super Polsat, Polsat News i Polsat News 2), w kanale Polsat News zadebiutuje nowy, codzienny program „Wydarzenia i opinie”. Program poprowadzą Dorota Gawryluk (od poniedziałku do czwartku) oraz Agnieszka Mosór i Joanna Wrześniewska-Sieger (wydania weekendowe, od piątku do niedzieli). Jak zapowiada nadawca, „Wydarzenia i opinie” to nowy program w ramówce Polsatu News, który ma stanowić zarówno rozwinięcie kluczowych tematów prezentowanych w głównym wydaniu „Wydarzeń” (dodajmy, iż różne wydania „Wydarzeń” mogą oglądać widzowie kanałów Polsat, Polsat 1, Polsat 2, Super Polsat, Polsat News i Polsat News 2 - więcej tutaj), jak też innych istotnych problemów interesujących opinię publiczną. W programie: rozmowy z gośćmi - najważniejszymi osobami w kraju, decydentami, politykami, a także ekspertami oraz materiały reporterskie relacjonujące tematy dnia. Program „Wydarzenia i opinie” poprowadzą - od poniedziałku do czwartku Dorota Gawryluk (więcej tutaj), a od piątku do niedzieli - Agnieszka Mosór i Joanna Wrześniewska-Sieger. - „Wydarzenia i opinie” to całkowicie nowy program, chcemy żeby widz po obejrzeniu „Wydarzeń” został z nami dłużej w Polsacie News. Chcemy nadać pasmu większą dynamikę, więcej spojrzenia reporterskiego, więcej felietonów filmowych, ale też będzie czas na codzienną rozmowę z gościem zaproszonym do studia - powiedziała Dorota Gawryluk, dyrektor Pionu Informacji i Publicystyki Telewizji Polsat. - W programie będzie obecna oczywiście polityka, ale obok niej dziennikarze Polsatu i Polsatu News opowiedzą widzom także o istotnych dla społeczeństwa sprawach gospodarczych oraz społecznych - zapowiada nadawca. Program „Wydarzenia i opinie” poprowadzi Dorota Gawryluk, foto: Cyfrowy Polsat Program „Wydarzenia i opinie” poprowadzi Joanna Wrześniewska-Sieger, foto: Cyfrowy Polsat Program „Wydarzenia i opinie” poprowadzi Joanna Wrześniewska-Sieger, foto: Cyfrowy Polsat „Wydarzenia i opinie” - emisja codziennie (od 9 kwietnia 2018 roku) o 19:15 w kanale Polsat News. Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy. Joanna Wrześniewska-Sieger w pracy nie lubi lenistwa i rutyny. Uwielbia ruch na świeżym powietrzu i kuchnię swego męża. Kiedy nie musi być w telewizji, na pierwszym miejscu stawia odpoczynek. Świąteczny czas Mam cudowne wspomnienia świąt Bożego Narodzenia z mojego domu rodzinnego w Pasłęku. Nasza rodzina mieszkała w dużym, poniemieckim budynku. Kiedy patrzę na to z perspektywy czasu, zastanawiam się, jak my się tam wszyscy mieściliśmy: babcia, mama, ja, dwóch wujków, ciotka i jeszcze od czasu do czasu przez nasz dom przewijało się parę innych osób. Dziadkowie pochodzili z Warszawy, a do Pasłęka przyjechali, uciekając przed wojenną pożogą. I już tu zostali. Magię świąt, ich niepowtarzalną atmosferę, tworzyła babcia. Zawsze bardzo dbała, żeby zachowana była wigilijna tradycja, czyli mieliśmy 12 potraw na stole. A wśród nich był barszcz z uszkami oraz karp w galarecie, o którego później toczyły się boje między mną a resztą rodziny. Do tej pory to moja ulubiona wigilijna potrawa. Święta, mimo czasów głębokiego PRL-u, były radosne wtedy dla mnie z jeszcze jednego powodu. Wiadomo, jak każde dziecko, cieszyłam się z prezentów. Moja mama przysyłała mi paczki pełne wspaniałości: były to słodycze, różne zabawki. Do 16. roku życia byłam jedynaczką, więc cała rodzina o mnie dbała, rozpieszczała i zawsze pod choinką znajdowałam rewelacyjne prezenty. Pamiętam, że to głównie babcia tworzyła tę świąteczną atmosferę, dzięki jej staraniom nasz dom był tak barwny, a święta naprawdę piękne. Po jej śmierci to się zmieniło, nie było już tej radości. Teraz Boże Narodzenie spędzam zwykle w niewielkim gronie rodzinnym, ale także w bardzo ciepłej atmosferze. Choć z pewnym smutkiem stwierdzam, że im jestem starsza, tym mniej odczuwam magię świąt. Ale niezmiennie cieszy mnie ten czas cudownego relaksu, ciszy i spokoju. Świetnie wtedy odpoczywam. Uwielbiam położyć się na kanapie z książką w ręku, obłożyć kotami, obejrzeć dobry film. A mój mąż, który doskonale gotuje, dba zawsze o to, żeby jeszcze było coś dobrego do zjedzenia… W wigilię to nawet moje zwierzęta przemawiają ludzkim głosem… Mam pięć psów i dwa koty. To są znajdy rasy: przybyłem-zobaczyłem-zostałem. Mieszkam w domku przy lesie, a właśnie do lasu ludzie wyrzucają zwierzęta. I potem często znajduję je pod moją furtką. Nikt ich nie chce wziąć, i w ten sposób u mnie zostają. Śmieję się, że prowadzę coś w rodzaju prywatnego schroniska. Oczywiście szukamy im domów, czasami uda się im znaleźć jakieś miejsce, ale nie zawsze. Nie oszukujmy się: urodą nie grzeszą, są po przejściach, to zazwyczaj smutne historie. Na co dzień opieka nad nimi jest nieco męcząca, bo pięć psów to już stado. A nad stadem trzeba umieć panować, pilnować, pamiętać, żeby przed wyjściem z domu zakładać psom kagańce. Ale jaka to frajda, np. w wolny dzień pobiegać sobie z nimi po dworze. Taka jestem Pochodzę z Warmii, rejonu, gdzie mieszka głównie ludność napływowa, taki tygiel regionalny. Bardzo wyraźnie widać różnice mentalne, kulturowe. Z jednej strony tak wielka różnorodność jest fascynująca, z drugiej – taka mieszanka ludzi tworzy bardzo trudną grupę, pełną uprzedzeń, wzajemnej niechęci. Pasłęk, gdzie dorastałam, to typowe małe miasteczko, gdzie każdy każdego zna, ludzie wszystko o sobie wiedzą, zawsze wiadomo, do kogo iść, żeby załatwić sprawę. Kiedyś mnie to drażniło, teraz uwielbiam takie małe miasteczka. Czuję się w nich bezpiecznie. Kiedy kończyłam filologię polską, marzyłam, że zostanę nauczycielką. Było mi obojętne, czy będę uczyła maluchy, czy starsze dzieci. Uczniowie gimnazjum czy liceum to, rzecz jasna, wyższy stopień trudności, ale i większa satysfakcja. Z kolei najmłodsze dzieci to sama radość. Jaki to piękny widok, kiedy z bezgraniczną ufnością i wiarą słuchają pani nauczycielki. Kiedy byłam w szkole na praktykach, czułam, że właśnie to chcę robić. Bardzo się cieszyłam, że dzięki mnie dzieci czegoś się nauczą, kiedy widziałam, jak zaczynają rozumieć pewne rzeczy. Inna sprawa, że chętnie wprowadziłabym kilka zasadniczych zmian w szkole, np. wymieniłabym przestarzałe lektury na coś bardziej odpowiadającego realiom współczesności. Nie zapomnę, jak dostałam do poprowadzenia lekcję z „Naszej szkapy”. Przecież to straszny archaizm. A lektury powinny pokazywać, jakie jest życie, uczyć samodzielnego myślenia, wyciągania wniosków. Myślę że, praca nad sobą powinna dotyczyć każdego z nas. Osobowość jest dynamicznym tworem, stale się rozwija, trzeba nad sobą pracować i próbować się doskonalić. Generalnie lubię siebie, ale mam wady, więc mam nad czym pracować. Nie mogę powiedzieć o sobie, że jestem jakoś specjalnie usystematyzowana. Staram się być zapobiegliwa, myślę o przyszłości, staram się ją w jakiś sposób zabezpieczyć. Ale nie jestem dobrą gospodynią. Nie umiem dbać o porządek i funkcjonowanie domu. Kiedy odwiedzam moich sąsiadów i widzę, jak mają czysto, wypolerowane podłogi, wszystko jest schludne i zadbane, trawniki wypielęgnowane, to wpadam w kompleksy. Oczywiście brak czasu robi swoje, ale po prostu nie przywiązuję do porządku aż takiej wagi. Na pierwszym miejscu stawiam odpoczynek i relaks. Zdecydowanie wolę wyjść na dwór, pobiegać z psami czy pojeździć na rowerze. Ostatnio zauważyłam, że tyję, więc zaczęłam biegać. Nie jest to łatwe, bo ostatnio biegałam na lekcjach wuefu w podstawówce. Wtedy byłam dobra w sprincie, a teraz muszę pokonywać dłuższe trasy, bardziej męczące. Nie jest lekko, ale się nie poddaję. Nawet złamanie nogi, które przeszłam półtora roku temu, nie stało się dla mnie wymówką, żeby zrezygnować ze sportu. Teraz dopiero widzę, że sport to najlepsza rzecz na świecie, niedoceniana przez ludzi. Śmieszy mnie, kiedy słyszę o kolejnych dietach-cud, o tym, jak się ludzie katują i jakie wyrzeczenia sobie fundują, żeby dobrze wyglądać, choć jeszcze niedawno sama rozważałam, czy nie zafundować sobie drakońskiego odchudzania. Najlepszy sposób – to więcej ruchu, aktywność fizyczna: bieganie, rower, pływanie. Mnóstwo osób w pogoni za nienaganną sylwetką wybiera – moim zdaniem – złą drogę. Na własnym przykładzie stwierdziłam, że odkąd biegam, zdecydowanie mniej jem i mam mniejszą ochotę na podjadanie, zwłaszcza słodyczy. Moja dieta jest oparta na zdrowych produktach: jem dużo ryb, warzyw, bardzo lubię sałatę, owoce, owoce morza. Jestem fanką lekkiej kuchni śródziemnomorskiej i znacznie cięższej kuchni mojego męża. Niesympatyczna… z twarzy Moja „kariera” w telewizji zaczęła się właściwie od… wyrzucenia z wydawnictwa. Pracowałam wtedy w Gdańsku na 4. roku studiów. Okazało się, że wylatuję z pracy za to, że jestem niesympatyczna. Podobno tak wyglądam, mam taką minę, że wydaję się niesympatyczna. Bardzo to wówczas przeżyłam, rozchorowałam się z tego wszystkiego. Dostałam potwornej grypy. Któregoś dnia odwiedziła mnie koleżanka i powiedziała, że w lokalnej telewizji organizują casting na prezenterów połączony ze szkoleniem. Poszłyśmy razem spróbować swoich sił. Udało się! Zaproponowali mi od razu prowadzenie programu. Do tej pory pamiętam, jak w Panoramie Gdańskiej czytałam teksty pisane przez dziennikarzy starej daty. PRL właśnie się skończył, ale zmiany dopiero miały nadejść. Czytałam więc na wizji teksty, których kompletnie nie rozumiałam. Pisali je językiem kancelaryjno-administracyjno-biurowo-partyjnym. Trudno było coś poprawić, bo wszystko dostawałam napisane na maszynie chwilę przed programem. Czasem tak zabazgrałam, że już w ogóle tekst tracił sens… Do Polsatu przyszłam rok po powstaniu stacji, kiedy powstawał serwis informacyjny. Do tej pory uwielbiam pracę w newsach. To jest czysty konkret: trzeba się przygotować, napisać tekst, potem trochę adrenaliny, wejście na żywo i… koniec na dziś. Wychodzę z pracy i mogę o wszystkim zapomnieć, a w domu następuje czas relaksu. Nie muszę zabierać pracy do domu i zajmować się planowaniem, co jutro, a co za tydzień, a jaki mamy plan za miesiąc. Nie znoszę tego. Za to w swojej pracy muszę walczyć z rutyną. Zdarzają się takie momenty, kiedy nic się nie dzieje, że emocje we mnie zasypiają, a ja sama czuję się senna. I czasami aż się modlę, żeby tylko się coś wydarzyło. Praca w newsach często kojarzy się ludziom z tym, że non stop siedzimy w telewizji. A tak nie jest. Pracujemy tyle dni roboczych, ile jest ich w miesiącu, czasami także w weekendy. Nawet lubię pracować w sobotę czy niedzielę, bo nie ma korków, więc odpada problem z dojazdem i zazwyczaj jest dość spokojnie, czasami wręcz nudno. Choć są weekendy, które chciałabym, żeby się nigdy nie powtórzyły – słynny 10 kwietnia… Nie za duży ten dystans? Rzadko bywam na imprezach, do klubów w ogóle nie chodzę, nie mam „lanserskiej” natury. Ale ogólnie mogę powiedzieć, że jestem otwarta na ludzi. Odpychają mnie jedynie osoby z chorą ambicją, przewrażliwione na własnym punkcie, bez poczucia humoru, osobniki o narcystycznej naturze. Unikam ich jak ognia, przerażają mnie. Sama od lat mam ścisłe grono przyjaciół, z którymi lubię spędzać wolny czas – wyskoczyć sobie do knajpki, napić się wina, pogadać, latem wyjechać razem nad jezioro, a zimą – na narty. Wiem, że na ich opinii mogę polegać. Na ogół chwalą moją pracę, są jej ciekawi. Jedna z moich koleżanek przesiedziała ze mną w pracy cały dzień, żeby zobaczyć, na czym to wszystko polega. Zwłaszcza mama bardzo mi kibicuje i często przysyła krzepiące smsy. Ma to dla mnie wielkie znaczenie, bo każdy z nas potrzebuje osoby, która nas doceni, pochwali. To bardzo podbudowuje. Jest ze mnie bardzo dumna i wierzy, że ma cudowną córkę. Mąż też pozytywnie ocenia moją pracę, choć zdarza mu się lekka krytyka. Czasami upomina mnie: „Mogłaś jeszcze o coś spytać lub pogłębić jakiś wątek rozmowy”. Ja tłumaczę, że nie mogłam i zaczyna się dyskusja, a potem kłócimy się do upadłego. Ale największa krytyka ma miejsce oczywiście na forach internetowych. Pamiętam rozmowę w Polsat News z Januszem Korwin-Mikkem, którą ktoś wrzucił potem na YouTube. Tam mi się dopiero dostało! Moje ironiczne wtrącenia zostały odebrane dosłownie – zarzucono mi niewiedzę. Zwolennicy Korwina już tacy są – to wyznawcy – chcieliby, by dziennikarze rozpoczynali rozmowę z ich guru od rozłożenia czerwonego dywanu, a potem potakiwali i przytaczali tezy z blogu Korwina. Komentarze były w większości przychylne – ale pojawiły się także najgorsze wyzwiska, że jestem głupia, że zadawałam jakieś dziwne pytania o gazie łupkowym… Lubię rozmawiać z Korwinem, to dobre ćwiczenie dla dziennikarza, a jego tezy są logiczne i bardzo „odświeżające” w czasach politycznej poprawności. Oczywiście dziennikarz powinien być obiektywny i ukrywać swoje sympatie polityczne, choć jest to trudne. W pracy staram się kierować zdrowym rozsądkiem. Nie umiem pracować z leniami, to jedyna rzecz, która w pracy wyprowadza mnie z równowagi. Czasami, kiedy podglądam konkurencję (nie za często, bo na co dzień mam dość telewizji), dziwię się, jak niektórzy dziennikarze ekscytują się swoimi rozmowami. Wtedy zastanawiam się, czy ja nie mam za dużego dystansu do tego, co robię. Czy to jest mój problem, że nie potrafię aż tak się zaangażować, czy zaleta, że mam dystans? Bo zbyt duży dystans może prowadzić do obojętności… Ale za chwilę dochodzę do wniosku: spokojnie, nie dajmy się zwariować. To tylko polityka, niekończący się spektakl… I tu także – tak jak w życiu ­– trzeba znaleźć złoty środek. Nikt nie pyta Cię o zdanie, weź udział w Teście Zaufania! To 5 najczęściej kupowanych leków na grypę i przeziębienie. Pokazujemy je w kolejności alfabetycznej. ASPIRIN C/BAYER | FERVEX | GRIPEX | IBUPROM | THERAFLU Do którego z nich masz zaufanie? Prosimy, oceń wszystkie. Dziękujemy za Twoją opinię. Nie jestem lekarzem. Ale gdybym była, codziennie trafiałby mnie szlag. Pacjenci myślą, że za ich zdrowie odpowiedzialny jest tylko człowiek w białym kitlu. – Leki nie pomagają – żali mi się kolega z cukrzycą. – Czuję się coraz gorzej, a te konowały nie potrafią mi pomóc. Patrzę na czterdziestoletniego zaledwie redaktora i żal mi go, ale jeszcze bardziej jestem na niego wściekła. Wielki piwny brzuch, podkrążone oczy, wieczne zmęczenie. Puszki po coli piętrzą się na biurku razem z papierkami po batonikach. Kawa co godzinę – a jakże – z cukrem! Śniadań nie jada, bo rano nie ma apetytu. Może i lepiej, bo pewnie byłaby to wielka jajecznica na boczku i kiełbaski polane keczupem. Ludzie! Dlaczego każdego dnia popełniacie samobójstwo, wrzucając w siebie śmieci, a potem macie pretensje do lekarzy? Jestem redakcyjną wariatką, która żywi się głównie trawą i zielonymi glutami. Tak to widzą moi koledzy, choć niektórzy są ciekawi efektów i przychodzą po porady. Wiele radzić nie mogę, bo nie jestem lekarzem, ale mogę dać słowo honoru, że zdrowa dieta – odpowiednio przemyślana i dopasowana do człowieka – to oprócz ruchu największy prezent, jaki można zrobić swojemu organizmowi. W moim przypadku efekty przeszły najśmielsze oczekiwania. Nie będę czytelników zanudzać listą dolegliwości, których się pozbyłam. Powiem tylko, że wreszcie wiem, że żyję, a nie męczę się życiem. Za nasze zdrowie jesteśmy odpowiedzialni tylko my sami i nikt więcej. Redaktor potrafi pięknie rozprawiać o bezmyślności polityków, ale nie widzi, że sam zachowuje się jak – przepraszam – baran prowadzony na rzeź. Są w redakcji automaty z batonikami – to trzeba zjeść, wszyscy piją kawę – to i ja muszę, spacery to straszna nuda – od przemieszczania jest samochód. Jako dziennikarz jest dociekliwy i podejrzliwy, jako konsument łyka wszystko bez zastanowienia. Nie zapali mu się czerwona lampka, że jedzenie może być pięknie opakowaną trucizną. Skoro wszyscy jedzą – to znaczy, że jest zdrowe. Tak, redaktorze, wszyscy jedzą i wszyscy chorują! Są oczywiście dolegliwości, w których dieta pomaga niewiele. Ale większość chorób cywilizacyjnych – cukrzyca, choroby serca, nadciśnienie, miażdżyca, choroby przewodu pokarmowego – daje się pokonać w kilka tygodni odpowiednią dietą. Redaktorowi tego doktor nie powiedział. Bo doktor nie ma już nadziei, że trafi się pacjent, który poważnie podejdzie do tematu. Potraktuje swoją chorobę jak namolny dziennikarz polityka, będzie ją obrzucał pytaniami, będzie „grillował”, szukał słabych stron, nie spał i nie jadł, aż dowie się prawdy. Każdy jest dla siebie najlepszym detektywem. I to właśnie jest nasza największa broń. Potrafisz godzinami w internecie wybierać najlepszy grill? Poświęć tyle samo czasu własnemu zdrowiu. Szukaj, czytaj, dowiaduj się, rozmawiaj z ludźmi! Redaktor żali się, że dieta mu nie pomogła. Bo to zła dieta była – chce mi się krzyczeć, ale zaciskam zęby. I słyszę litanię produktów, z których redaktor nie może zrezygnować. A na końcu sakramentalne pytanie do mnie : – To co ty właściwie jesz? Taka rozmowa nie ma sensu. Jem to, co mi nie szkodzi. Przekopałam setki tekstów, sprawdzałam na sobie, robiłam badania. Tak, miałam na to czas. A teraz mam go jeszcze więcej, bo nie czekam w kolejkach do lekarzy, nie chodzę po aptekach i nie leżę w ciemnym pokoju godzinami z nieuleczalną ponoć migreną. Mam mnóstwo czasu. Redaktor jest oburzony ludźmi, którzy z błahych powodów wzywają karetkę. No właśnie, redaktorze, ty też zostaw lekarza w spokoju, niech zajmie się ciężko chorymi!Felieton ukazał się w najnowszym wydaniu "Wprost", które jest dostępne w formie e-wydania na i w kioskach oraz salonach prasowych na terenie całego kraju od poniedziałku 4 maja kwietnia 2015 r. "Wprost" jest dostępny również w wersji do słuchania. Tygodnik "Wprost" można zakupić także za pośrednictwem E-kiosku Oraz na AppleStore i GooglePlay © ℗ Materiał chroniony prawem autorskim. Wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost. Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych. Proponuję zrobić zestawienie pań znanych z telewizji, ew. ogólnopolskiego radia, które: - mają cały czas lub od jakiegoś czasu dwa nazwiska, - miały okres, że przedstawiały się dwoma nazwiskami, - zmieniły nazwisko panieńskie na po mężu lub odwrotnie, - zostały przy panieńskim, ale znamy nazwisko męża. Oczywiście nie rozbijamy tego na powyższe przypadki, lista jest ogólna. Dla przejrzystości podzieliłem listę na pierwotne miejsce pracy, chyba że zmiana nazwiska ewidentnie nastąpiła później (np. Motyl czy Prokopiuk). Chociaż temat dotyczy wszystkich telewizji, to celowo dałem go do tego działu. Wiadomości Danuta Dunin-Holecka (oba człony po mężu) Iwona Marciniec/Radziszewska Małgorzata Prokopiuk-Kępka Olimpia Górska-Żukowska Dorota Wysocka-Schnepf Agata Dzikowska-Sworowska Katarzyna Kolenda-Zaleska Barbara Grad-Woźniak Sławomira Śliwińska-Kordonowska Monika Sieradzka-Tarka Magdalena Gardowska-Orłowska Jolanta Wołowska-Półtorak Edyta Suchacka-Józefowicz Beata Berenda-Kolis Anna Dzikowska-Sukmanowska (albo odwrotnie) Agnieszka Gawerska-Jabłonowska Magdalena Tadeusiak-Mikołajczak Justyna Szubert-Kotomska (Sport) Hanna Kedaj-Smoktunowicz/Lis Paulina Drapała-Guzik Justyna Dobrosz-Oracz Marzena Paczuska-Tętnik Magdalena Wolińska-Riedi Teleexpress Adriana Niecko-Rej Magdalena Mikołajczak-Olszewska Beata Chmielowska-Olech Patrycja Hryniewicz-Nowak Panorama Joanna Bukowska-Kasprzak Anna Fieducik-Szendzielarz Joanna Gabis-Słodownik Ewa Godlewska-Bunda/Godlewska-Jeneralska Anna Hałas-Michalska Karolina Kasperkiewicz-Skonieczna Joanna Ładzińska-Molak Joanna Łopuszyńska-Galińska Aurelia Duniec-Szymańska Marta Budzyńska-Giersz Magdalena Sobkowiak-Chojnacka/Sobkowiak-Czarnecka Aleksandra Kostka-Dzięcielska Agnieszka Hetmanek-Migalska (montażystka) Joanna Wiatr-Sadura (realizatorka dźwięku) Marta Szeliga-Frynia (realizatorka dźwięku) Inne z TVP Emilia Sobczyńska-Ziąbska Małgorzata Motecha-Pastuszko (Agrobiznes) Tamara Czyż-Kasperek (ze Sportu Telegramu, zawsze bywała w napisach) Sylwia Dekiert-Darżynkiewicz Kinga Rusin-Lis Paulina Smaszcz-Kurzajewska Paulina Chylewska-Feddek Agnieszka Szulim-Badziak/Woźniak-Starak (drugi mąż dwojga nazwisk) Mariola Bojarska-Ferenc Katarzyna Kopeć-Ziemczyk Elżbieta Oppenauer-Kardas Monika Lechowska-Wróbel Monika Richardson/Zamachowska Faustyna Szebesta-Kowalska Katarzyna Nazarewicz-Sosińska Małgorzata Raczyńska-Weinsberg Agnieszka Romaszewska-Guzy Agata Młynarska-Kieniewicz Anna Matusiak-Rześniowiecka Anna Pastuszka-Zańczak (kucharka z "Pytania na śniadanie") Katarzyna Burzyńska-Sychowicz Anna Chruzik/Popek TVP 3/TVP Info Joanna Osińska-Falkiewicz Małgorzata Motyl/Żochowska Dobromiła Skalska-Titel Sonia Kobylańska-Jóźwik Klaudia Carlos-Machej Kamila Biedrzycka-Osica Agnieszka Wolańska-Bichniewicz Elżbieta Wnuk-Lisowska Katarzyna Welo/Ciepielewska Agata Biały-Cholewińska Danuta Ryszkowska-Grabowska (przedstawiona tak w komunikacje po przejściu do Ministerstwa Gospodarki) Danuta Bilska-Teterycz Anna Łubian-Halicka Magdalena Ambrożko/Mergiel (Studio Lotto) Barbara Kurdej-Szatan Katarzyna Łęcka-Rzepnikowska Magdalena Uchaniuk-Gadowska Weronika Zaguła-Kostrzewa Małgorzata Świtała/Sackiewicz-Steckiewicz/Steckiewicz Polsaty/TV4 Dorota Zelek-Gawryluk Joanna Wrześniewska-Zygier, obecnie Wrześniewska-Sieger Joanna Lichocka-Bichniewicz Małgorzata Mikulska-Rembek Katarzyna Prusinowska/Wyszomirska, obecnie Wyszomirska-Wierczewska Małgorzata Żak-Solorz Diana Bzdyra/Bzdyra-Pastusiak/Rudnik Ewa Ostaficzuk-Olbrychska Maja Nowakowska/Drexler Anna Krawczyk-Szot Milena Rostkowska-Galant Paulina Sykut-Jeżyna Małgorzata Tomaszewska-Słomina Anna Gonia-Kuc Magdalena Kaliniak-Wójcik TVNy Joanna Rusak-Rdzeniewska Justyna Pochanke-Ryncarz Joanna Arciuch/Lewicka Anna Lis/Jędrzejowska Iza Koźmińska-Życzkowska Olga Kostrzewska/Kuźniak Anna Plutecka-Mesjasz Anna Bokiej-Maruszeczko Kattia Bielecka-Gralak Patrycja Redo-Nowak, obecnie Redo-Łabędziewska Katarzyna Zdanowicz-Włodarczyk Jolanta Pieńkowska-Czarnecka (TVN24 BiŚ) Anna Kalczyńska-Maciejowska (DDTVN) Dagmara Kaczmarek-Szałkow (TVN24) Anna Seremak-Frątczak (TVN24) Kinga Burzyńska-Piśko (DDTVN) Karolina Hytrek-Prosiecka (TVN24 BiŚ/ Fakty) Pamela Bem-Niedziałek (TVN24 BiŚ) Dorota Gardias-Skóra Katarzyna Karpa-Świderek (TVN24 BIS) Patrycja Drozd/Stockinger (TVN24 BIS) Agnieszka Czajkowska/ Veljković (TVN24) TV Republika Katarzyna Gójska-Hejke Marta Jeżewska/Piasecka TVP3 Białystok Aleksandra Hryniewicz/Toczydłowska TVP3 Gdańsk Hanna Kordalska-Rosiek Małgorzata Mrozowska-Krawczyk Daniela Radowicz-Kmiecik Jolanta Roman-Stefanowska Joanna Strzemieczna-Wielczyk/Strzemieczna-Rozen Bernadeta Budzisz-Rogowska Anna Włodarczyk-Białoskórska (kierownik produkcji) TVP3 Katowice Violetta Rotter-Kozera Marianna Dufek-Durczok Edyta Kłobukowska-Łagan Aleksandra Paliga-Kapsa Agnieszka Świdzińska-Starmach Iwona Flanczewska-Rogalska Ewa Żerdzińska-Stępniewicz Brygida Frosztęga-Kmiecik Beata Smaga-Seyboth Danuta Drabik-Martowicz TVP3 Kielce Elżbieta Dziewięcka-Mąkosa Agnieszka Białas-Sitarska TVP3 Kraków Magdalena Zofia Drohomirecka-Sabatowska Agata Jędrzejczyk-Dyląg Joanna Kucia-Sikora Sylwia Maniak-Jamróz Aleksandra Dziura-Kurtyka Iwona Sitnik-Kornecka Małgorzata Broszewska-Palenik Małgorzata Opczowska-Osika Natalia Mróz/Dziedzic Monika Skwirtniańska-Gryszczyk TVP3 Łódź Agata Stachura-Ścieszko Katarzyna Majewska-Zawada Katarzyna Pełka-Wolsztajn TVP3 Poznań Lena Bretes-Dorożała Dorota Knop-Dolanta Agata Ławniczak-Loba TVP3 Szczecin Elżbieta Wojciechowska-Włodarczyk Barbara Jesiołkiewicz-Kowalczyk TVP3 Warszawa Violetta Długosz-Leończuk Anna Łubian-Halicka Anna Grabianowska-Szymczak TVP3 Wrocław Ewa Wolniewicz-Dżeljiji Paulina Sitko-Wąsińska Justyna Janus-Konarska Polskie Radio Barbara Stanisławczyk-Żyła (prezeska) Anna Zaleśna-Sewera (PR3) RMF FM Katarzyna Gramse-Matusiak Katarzyna Szymańska-Borginon Barbara Zielińska-Mordarska Katarzyna Sobiechowska-Szuchta Maja Dutkiewicz-Wilczyńska Radio ZET Beata Sabała-Zielińska Jednotka RTVS (Słowacja) Jarmila Lajčáková-Hargašová Nowa TV Magdalena Gwóźdź-Pallokat Cały czas oczekuję na zgłaszanie kolejnych kandydatek. Ostatnio zmieniony (sob) 15 paź 2011, 18:26 przez michal, łącznie zmieniany 24 razy. Joanna Wrześniewska-Sieger o sobie dla "Na zdrowie. Dostępne bez recepty, Rocznik 2011, Nr 4":Mam pięć psów i dwa koty. To są znajdy rasy: przybyłem-zobaczyłem-zostałem. Mieszkam w domku przy lesie, a właśnie do lasu ludzie wyrzucają zwierzęta. I potem często znajduję je pod moją furtką. Nikt ich nie chce wziąć, i w ten sposób u mnie zostają. Śmieję się, że prowadzę coś w rodzaju prywatnego schroniska. Oczywiście szukamy im domów, czasami uda się im znaleźć jakieś miejsce, ale nie zawsze. Nie oszukujmy się: urodą nie grzeszą, są po przejściach, to zazwyczaj smutne historie. Na co dzień opieka nad nimi jest nieco męcząca, bo pięć psów to już stado. A nad stadem trzeba umieć panować, pilnować, pamiętać, żeby przed wyjściem z domu zakładać psom kagańce. Ale jaka to frajda, np. w wolny dzień pobiegać sobie z nimi po dworze. Pochodzę z Warmii, rejonu, gdzie mieszka głównie ludność napływowa, taki tygiel regionalny. Bardzo wyraźnie widać różnice mentalne, kulturowe. Z jednej strony tak wielka różnorodność jest fascynująca, z drugiej – taka mieszanka ludzi tworzy bardzo trudną grupę, pełną uprzedzeń, wzajemnej niechęci. Pasłęk, gdzie dorastałam, to typowe małe miasteczko, gdzie każdy każdego zna, ludzie wszystko o sobie wiedzą, zawsze wiadomo, do kogo iść, żeby załatwić sprawę. Kiedyś mnie to drażniło, teraz uwielbiam takie małe miasteczka. Czuję się w nich bezpiecznie. Kiedy kończyłam filologię polską, marzyłam, że zostanę nauczycielką. Było mi obojętne, czy będę uczyła maluchy, czy starsze dzieci. Uczniowie gimnazjum czy liceum to, rzecz jasna, wyższy stopień trudności, ale i większa satysfakcja. Z kolei najmłodsze dzieci to sama radość. Jaki to piękny widok, kiedy z bezgraniczną ufnością i wiarą słuchają pani nauczycielki. Kiedy byłam w szkole na praktykach, czułam, że właśnie to chcę robić. Bardzo się cieszyłam, że dzięki mnie dzieci czegoś się nauczą, kiedy widziałam, jak zaczynają rozumieć pewne rzeczy. Inna sprawa, że chętnie wprowadziłabym kilka zasadniczych zmian w szkole, np. wymieniłabym przestarzałe lektury na coś bardziej odpowiadającego realiom współczesności. Nie zapomnę, jak dostałam do poprowadzenia lekcję z „Naszej szkapy”. Przecież to straszny archaizm. A lektury powinny pokazywać, jakie jest życie, uczyć samodzielnego myślenia, wyciągania wniosków. Myślę że, praca nad sobą powinna dotyczyć każdego z nas. Osobowość jest dynamicznym tworem, stale się rozwija, trzeba nad sobą pracować i próbować się doskonalić. Generalnie lubię siebie, ale mam wady, więc mam nad czym pracować. Nie mogę powiedzieć o sobie, że jestem jakoś specjalnie usystematyzowana. Staram się być zapobiegliwa, myślę o przyszłości, staram się ją w jakiś sposób zabezpieczyć. Ale nie jestem dobrą gospodynią. Nie umiem dbać o porządek i funkcjonowanie domu. Kiedy odwiedzam moich sąsiadów i widzę, jak mają czysto, wypolerowane podłogi, wszystko jest schludne i zadbane, trawniki wypielęgnowane, to wpadam w kompleksy. Oczywiście brak czasu robi swoje, ale po prostu nie przywiązuję do porządku aż takiej wagi. Na pierwszym miejscu stawiam odpoczynek i relaks. Zdecydowanie wolę wyjść na dwór, pobiegać z psami czy pojeździć na rowerze. Ostatnio zauważyłam, że tyję, więc zaczęłam biegać. Nie jest to łatwe, bo ostatnio biegałam na lekcjach wuefu w podstawówce. Wtedy byłam dobra w sprincie, a teraz muszę pokonywać dłuższe trasy, bardziej męczące. Nie jest lekko, ale się nie poddaję. Nawet złamanie nogi, które przeszłam półtora roku temu, nie stało się dla mnie wymówką, żeby zrezygnować ze sportu. Teraz dopiero widzę, że sport to najlepsza rzecz na świecie, niedoceniana przez ludzi. Śmieszy mnie, kiedy słyszę o kolejnych dietach-cud, o tym, jak się ludzie katują i jakie wyrzeczenia sobie fundują, żeby dobrze wyglądać, choć jeszcze niedawno sama rozważałam, czy nie zafundować sobie drakońskiego odchudzania. Najlepszy sposób – to więcej ruchu, aktywność fizyczna: bieganie, rower, pływanie. Mnóstwo osób w pogoni za nienaganną sylwetką wybiera – moim zdaniem – złą drogę. Na własnym przykładzie stwierdziłam, że odkąd biegam, zdecydowanie mniej jem i mam mniejszą ochotę na podjadanie, zwłaszcza słodyczy. Moja dieta jest oparta na zdrowych produktach: jem dużo ryb, warzyw, bardzo lubię sałatę, owoce, owoce morza. Jestem fanką lekkiej kuchni śródziemnomorskiej i znacznie cięższej kuchni mojego męża. Niesympatyczna... z twarzy Moja „kariera” w telewizji zaczęła się właściwie od... wyrzucenia z wydawnictwa. Pracowałam wtedy w Gdańsku na 4. roku studiów. Okazało się, że wylatuję z pracy za to, że jestem niesympatyczna. Podobno tak wyglądam, mam taką minę, że wydaję się niesympatyczna. Bardzo to wówczas przeżyłam, rozchorowałam się z tego wszystkiego. Dostałam potwornej grypy. Któregoś dnia odwiedziła mnie koleżanka i powiedziała, że w lokalnej telewizji organizują casting na prezenterów połączony ze szkoleniem. Poszłyśmy razem spróbować swoich sił. Udało się! Zaproponowali mi od razu prowadzenie programu. Do tej pory pamiętam, jak w Panoramie Gdańskiej czytałam teksty pisane przez dziennikarzy starej daty. PRL właśnie się skończył, ale zmiany dopiero miały nadejść. Czytałam więc na wizji teksty, których kompletnie nie rozumiałam. Pisali je językiem kancelaryjno-administracyjno-biurowo-partyjnym. Trudno było coś poprawić, bo wszystko dostawałam napisane na maszynie chwilę przed programem. Czasem tak zabazgrałam, że już w ogóle tekst tracił sens… Do Polsatu przyszłam rok po powstaniu stacji, kiedy powstawał serwis informacyjny. Do tej pory uwielbiam pracę w newsach. To jest czysty konkret: trzeba się przygotować, napisać tekst, potem trochę adrenaliny, wejście na żywo i... koniec na dziś. Wychodzę z pracy i mogę o wszystkim zapomnieć, a w domu następuje czas relaksu. Nie muszę zabierać pracy do domu i zajmować się planowaniem, co jutro, a co za tydzień, a jaki mamy plan za miesiąc. Nie znoszę tego. Za to w swojej pracy muszę walczyć z rutyną. Zdarzają się takie momenty, kiedy nic się nie dzieje, że emocje we mnie zasypiają, a ja sama czuję się senna. I czasami aż się modlę, żeby tylko się coś wydarzyło. Praca w newsach często kojarzy się ludziom z tym, że non stop siedzimy w telewizji. A tak nie jest. Pracujemy tyle dni roboczych, ile jest ich w miesiącu, czasami także w weekendy. Nawet lubię pracować w sobotę czy niedzielę, bo nie ma korków, więc odpada problem z dojazdem i zazwyczaj jest dość spokojnie, czasami wręcz nudno. Choć są weekendy, które chciałabym, żeby się nigdy nie powtórzyły – słynny 10 kwietnia... Nie za duży ten dystans? Rzadko bywam na imprezach, do klubów w ogóle nie chodzę, nie mam „lanserskiej” natury. Ale ogólnie mogę powiedzieć, że jestem otwarta na ludzi. Odpychają mnie jedynie osoby z chorą ambicją, przewrażliwione na własnym punkcie, bez poczucia humoru, osobniki o narcystycznej naturze. Unikam ich jak ognia, przerażają mnie. Sama od lat mam ścisłe grono przyjaciół, z którymi lubię spędzać wolny czas – wyskoczyć sobie do knajpki, napić się wina, pogadać, latem wyjechać razem nad jezioro, a zimą – na narty. Wiem, że na ich opinii mogę polegać. Na ogół chwalą moją pracę, są jej ciekawi. Jedna z moich koleżanek przesiedziała ze mną w pracy cały dzień, żeby zobaczyć, na czym to wszystko polega. Zwłaszcza mama bardzo mi kibicuje i często przysyła krzepiące smsy. Ma to dla mnie wielkie znaczenie, bo każdy z nas potrzebuje osoby, która nas doceni, pochwali. To bardzo podbudowuje. Jest ze mnie bardzo dumna i wierzy, że ma cudowną córkę. Mąż też pozytywnie ocenia moją pracę, choć zdarza mu się lekka krytyka. Czasami upomina mnie: „Mogłaś jeszcze o coś spytać lub pogłębić jakiś wątek rozmowy”. Ja tłumaczę, że nie mogłam i zaczyna się dyskusja, a potem kłócimy się do upadłego. Ale największa krytyka ma miejsce oczywiście na forach internetowych. Pamiętam rozmowę w Polsat News z Januszem Korwin-Mikkem, którą ktoś wrzucił potem na YouTube. Tam mi się dopiero dostało! Moje ironiczne wtrącenia zostały odebrane dosłownie – zarzucono mi niewiedzę. Zwolennicy Korwina już tacy są – to wyznawcy – chcieliby, by dziennikarze rozpoczynali rozmowę z ich guru od rozłożenia czerwonego dywanu, a potem potakiwali i przytaczali tezy z blogu Korwina. Komentarze były w większości przychylne – ale pojawiły się także najgorsze wyzwiska, że jestem głupia, że zadawałam jakieś dziwne pytania o gazie łupkowym... Lubię rozmawiać z Korwinem, to dobre ćwiczenie dla dziennikarza, a jego tezy są logiczne i bardzo „odświeżające” w czasach politycznej poprawności. Oczywiście dziennikarz powinien być obiektywny i ukrywać swoje sympatie polityczne, choć jest to trudne. W pracy staram się kierować zdrowym rozsądkiem. Nie umiem pracować z leniami, to jedyna rzecz, która w pracy wyprowadza mnie z równowagi. Czasami, kiedy podglądam konkurencję (nie za często, bo na co dzień mam dość telewizji), dziwię się, jak niektórzy dziennikarze ekscytują się swoimi rozmowami. Wtedy zastanawiam się, czy ja nie mam za dużego dystansu do tego, co robię. Czy to jest mój problem, że nie potrafię aż tak się zaangażować, czy zaleta, że mam dystans? Bo zbyt duży dystans może prowadzić do obojętności… Ale za chwilę dochodzę do wniosku: spokojnie, nie dajmy się zwariować. To tylko polityka, niekończący się spektakl… I tu także – tak jak w życiu ­– trzeba znaleźć złoty środek.

joanna wrześniewska sieger mąż